Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Żartuje z pracy....

Każdy lubi się pośmiać.W pracy rzadko kiedy mamy okazję usłyszeć dobry żart.Pośmiejmy się poza pracą z pracy ;)Kilka kawałów, które dla Was przygotowałem a raczej zebrałem z różnych stronek. Enjoy

Telefon

Nowy manager zatrudnił się w dużej międzynarodowej firmie.

Pierwszego dnia wykręcił wewnętrzny do swojej sekretarki i drze się:

- Przynieś mi kur** tej kawy szybko!
Z drugiej strony odezwał się gniewny męski głos:
- Wybrałeś zły numer! Wiesz z kim rozmawiasz?!
- Nie!
- Z Dyrektorem Naczelnym, ty idioto!!
- A wiesz, z kim ty k*** rozmawiasz?!
- Nie !
- I dobrze!!

Na budowie:

- Panie majster łopata mi się połamała!
- To oprzyj się o betoniarkę

Urlop

Postanowiłem wziąć krótki urlop. Uzmysłowiłem sobie jednak, że przecież wszystko już wykorzystałem. Ba! Chyba nawet zalegam szefowi dzień (lub dwa?). Pomyślałem, że najszybciej zmiękczę szefowe serce, gdy zrobię coś tak głupiego, że ten zacznie się nade mną litować! No, bo przecież przemęczony jestem, przepracowany i... zaczyna mi odbijać. Samo życie... Następnego dnia przyszedłem trochę wcześniej do pracy. Rozejrzałem się dookoła i... Mam! Odbiłem się od podłogi i poszybowałem w kierunku żyrandola, złapałem go mocno i wiszę! Wchodzi kolega z biurka obok - i rozdziawia gębę patrząc na mnie (drewniany wzrok ma koleś, czy co?).

- Ciiiii - szepczę konspiracyjnie. Rżnę psychola, bo chcę kilka dni wolnego. Gram żarówkę, rozumiesz?
Kilka sekund później wchodzi szef. Już od progu huczy basem, co ja tam robię u góry.
- Ja jestem żarówka! - wypuszczałem.
- No co ty? Pogrzało cię! Weź lepiej kilka dni wolnego, niech Ci główka odpocznie! Wdzięcznie sfrunąłem na podłogę i zaczynam się pakować.

Kątem oka widzę, że kolega też zaczyna się pakować! Szef zainteresowany pyta go:
- A pan dokąd?
Kolega odpowiada:
- No do domu... Przecież po ciemku nie będę pracował

Nepotyzm w pracy

-Ale nasz dyrektor jest wściekły! Mówią, że zwolnił pół firmy.-To nas nie dotyczy. Pokłócił się z żoną i zaczął wyrzucać z pracy jej krewniaków.


niedziela, 7 sierpnia 2011

Wariaci...

Wczoraj w Poznaniu odbyły się przedostatnie w tym sezonie zawody z serii RedBull X-Fighters. Pisałem o Nich na początku lipca. Poniżej relacja z Mojego punktu widzenia.

Zanim jednak się zaczęło, czekała Mnie długa droga w pociągu relacji Wrocław-Poznań (pociąg zatłoczony kibicami Redbulla oraz Woodstocku). Czas ponad 3 godzin minął mi całkiem szybko, czytając czasopismo o podróżach( trochę dalszych niż do Poznania). Przyjechałem około 16:00 i ruszyłem w stronę Stadionu. Po drodze dostałem mapkę z informacjami o kursujących tramwajach i autobusach w okolice stadionu. Będąc pewny, że trafię na imprezę poszedłem coś przegryźć i zostawić swoje rzeczy w noclegowni, którą już zarezerwowałem kilka dni wcześniej( około 1,5 km od stadionu - fuksiarz ze mnie).

Około godziny 18:00 pojawiłem się przed stadionem. Oczom moim ukazał się las.... fanów, gadżetów, aparatów fotograficznych (ukrywanych gdzie się da). Raz kozie śmierć, trzeba przebrnąć przez przeszkody, które wyrosły przede mną. Kontrola biletów i rewizja osobista, pytanie czy mam aparat ? nie nie mam.Proszę pokazać plecak. Uff....ulga mogę iść dalej. Doświadczony kilkoma koncertami,miałem ze sobą nakrętki z butelek gdyby ktoś znowu mi kazał odkręcić wodę mineralna i wejść bez zakrętki (tak to sytuacja z koncertu Rammsteina). Zanim miałem przekroczyć bramę przenosząca Mnie do innego świata, postanowiłem kupić jakiś gadżet. Do wyboru miałem koszulki lub czapeczkę, t-shirtów mam już kilka z każdego koncertu na jakim byłem, pora na czapeczkę. Czapeczka na głowę i jako prawdziwy fan przechodzę przez bramkę ,jeszcze parę schodów.

Wchodzę i znajduje swoje miejsce, za 30 minut ma rozpocząć się event (miałem nie używać tego słowa, ale no cóż). Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Widać ogromną pracę włożoną w przygotowanie imprezy (na stadionie znajdował się piasek wysypany z 440 ciężarówek- z którego został usypany tor). Po torze uwijają się pracownicy i minikoparki, dokonują ostatnich poprawek. Jeszcze tylko kilkanaście minut.

Impreza zaczyna się około 20:15 od rozgrzewki......na tor wjeżdżają pierwsi motocykliści i rozgrzewają publikę do czerwoności akrobacjami wykonywanymi w czasie kilkunastometrowych skoków (słyszę miedzy innymi wow, o skubany, ja pie.....,o kur....)Wnioskuje,że im się podoba :) Po wstępie zaczyna się właściwa zabawa.

Do walki o zwycięstwo w dzisiejszych zawodach staje 7 zawodników, niestety kontuzji w czasie kwalifikacji uległ Andre Villa, który jest na 3 miejscu w kwalifikacji generalnej.

Lista startowa to:

  • Nate Adams (USA)

  • Dany Torres (ESP)

  • Eigo Sato (JPN)

  • Javier Villegas (CHL)

  • Maikel Melero (ESP)

  • Petr Pilat (CZE)

  • Adam Jones (USA)

Rywalizacja trwa przez 3 rundy w której najsłabsi zawodnicy odpadają, aż zostaje tylko najlepsza dwójka. O przejściu do kolejnej rundy decyduje pięciu sędziów, którzy oceniają poszczególnych zawodników wg. następujących kryteriów: różnorodność trików, stopień trudności i wykonanie , styl, wykorzystanie toru oraz widowiskowość i reakcja widzów.

W czasie przerw między rundami zaskakują Nas nie tylko wspaniali mistrzowie freestyle, ale na tor najpierw wjeżdża oficjalny motor Rajdu Dakar Orlen Teamu, a także terenowy Touareg, który pokazuje swoje możliwości skoków i nie ustępuje motocyklistom. Jest Szow.

I TU NIESPODZIANKA, kto wysiada z samochodu? ADAM MAŁYSZ- i teraz po raz pierwszy i ostatni tłum ogarnęła euforia (prowadzący imprezę nie miał charyzmy by porwać publikę).Pan Adam zapytany jakby jednym słowem określił uczestników rywalizacji odpowiedział - WARIACI.Wielki szacun dla Adama Małysza,za to że jest z Nami. Była jeszcze jedna atrakcja w czasie przerwy,ale nie porwała Ona Mnie,więc ją przemilczę.

Wracając do zawodów, walka miedzy najpierw ósemką, potem czwórką nie była wyrównana. Widać było różnicę w stylu, umiejętnościach i doświadczeniu poszczególnych zawodników. Przede wszystkim było to widoczne w realizacji akrobacji od ''najprostszych do naprawdę skomplikowanych''

Akrobacje

W finale znaleźli się Wspaniali David Torres z Hiszpani oraz Nate Adams z Usa. Po bardzo wyrównanej walce, zwycięzcą został Nate Adams zdobywając 100 punktów, nagrodę za najlepszy trick zdobył David Torres a trzecim miejscem nagrodzony został Eigo Sato z Japonii, który moim zdaniem spisał się świetnie i będzie mocny w ostatniej edycji tegorocznego Redbulla w Australii. Poza tym szacun dla Niego za zdolności aktorskie (zawodnik sumo w jego wykonaniu,to pełna rewelka i będę to wspominał bardzo długo.)

Po wręczeniu nagród, nastąpiło standardowe oblewanie się szampanem i ogólna radość.
Miło było żyć tą atmosferą ,przez około 2,5 godziny. Impreza naprawdę świetna,chociaż organizatorzy nie uniknęli pewnych niedociągnięć.

Na następna imprezę życzyłbym sobie:

-prowadzącego,który porwie tłum
-lepszego nagłośnienia (czasami szwankowało)
-równości w czasie przepuszczania przez bramkę
-takiej samej lub lepszej pogody( gdyby padało imprezy by nie było)
-żeby Mnie pokazali w telewizji :)
-brak góralskiego techno na imprezie

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Myślisz długo no to Frugo

Marketing polega na zdobywaniu klientów i ciągłym ich przekonywaniu, że Nasz produkt jest tym, którego szukają, o którym zawsze myśleli, że chcą go posiadać i nie wyobrażają sobie dalszego życia bez niego ( ponieważ wtedy zagości w ich serca nieopisana pustka i niepokój ).

Ostatnio przeglądając wiadomości w internecie zwróciłem uwagę na produkt, który taką pustkę pozostawił. Pamiętacie taki napój jak FRUGO ?

Wszystko zaczęło się w 1996 roku, kiedy firma Alima-Gerber stworzyła napój owocowy o tej dziwnej nazwie. Butelka w której gościł napój o kolorach: zielonym, czarnym, różowym - wydawała się nieporęczna, ale komu to przeszkadzało? Sukces tego napoju polegał na przemyślanej i dokładnie zaplanowanej akcji marketingowej. W rok po wypuszczeniu napoju miał on 90 - procentową rozpoznawalność. 

Autorzy kampanii zgarniali najważniejsze nagrody na festiwalu reklamy Krakfilm. Oprócz niezapomnianych reklam związanych z kampanią napoju, które każdy powinien pamiętać, miał on cudownie zakręcone smaki i na zawsze odcisnął ślad w Naszych sercach jako kolejny cudowny i niezapomniany napój - tak jak cytowana przez Mojego kolegę oranżada z komunii :)

Początek końca nastąpił po wykupieniu firmy Alima-Gerber przez Novartis, która uznała że marża uzyskiwana na Frugo jest zbyt niska i koniecznym krokiem jest zmniejszenie intensywności kampanii reklamowych co doprowadziło do zniknięcia z rynku Napoju, który był bliski Boskiej ambrozji. Zniknął On na wiele lat...

Ta historia ma jednak kontynuację, po wielu długich latach napój powraca i na pewno wiele osób go kupi (głownie z sentymentu) zadajmy Sobie jedno pytanie, czy będzie to ten sam napój co kiedyś? Czy historia potoczy się tak samo jak z sequelami znanych filmów? Odpowiedź na to pytanie zostawiam każdemu z Was. 

Aby przypomnieć Wam na czym polegał fenomen Frugo poniżej parę linków do reklam.

Miłego oglądania