Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 7 sierpnia 2011

Wariaci...

Wczoraj w Poznaniu odbyły się przedostatnie w tym sezonie zawody z serii RedBull X-Fighters. Pisałem o Nich na początku lipca. Poniżej relacja z Mojego punktu widzenia.

Zanim jednak się zaczęło, czekała Mnie długa droga w pociągu relacji Wrocław-Poznań (pociąg zatłoczony kibicami Redbulla oraz Woodstocku). Czas ponad 3 godzin minął mi całkiem szybko, czytając czasopismo o podróżach( trochę dalszych niż do Poznania). Przyjechałem około 16:00 i ruszyłem w stronę Stadionu. Po drodze dostałem mapkę z informacjami o kursujących tramwajach i autobusach w okolice stadionu. Będąc pewny, że trafię na imprezę poszedłem coś przegryźć i zostawić swoje rzeczy w noclegowni, którą już zarezerwowałem kilka dni wcześniej( około 1,5 km od stadionu - fuksiarz ze mnie).

Około godziny 18:00 pojawiłem się przed stadionem. Oczom moim ukazał się las.... fanów, gadżetów, aparatów fotograficznych (ukrywanych gdzie się da). Raz kozie śmierć, trzeba przebrnąć przez przeszkody, które wyrosły przede mną. Kontrola biletów i rewizja osobista, pytanie czy mam aparat ? nie nie mam.Proszę pokazać plecak. Uff....ulga mogę iść dalej. Doświadczony kilkoma koncertami,miałem ze sobą nakrętki z butelek gdyby ktoś znowu mi kazał odkręcić wodę mineralna i wejść bez zakrętki (tak to sytuacja z koncertu Rammsteina). Zanim miałem przekroczyć bramę przenosząca Mnie do innego świata, postanowiłem kupić jakiś gadżet. Do wyboru miałem koszulki lub czapeczkę, t-shirtów mam już kilka z każdego koncertu na jakim byłem, pora na czapeczkę. Czapeczka na głowę i jako prawdziwy fan przechodzę przez bramkę ,jeszcze parę schodów.

Wchodzę i znajduje swoje miejsce, za 30 minut ma rozpocząć się event (miałem nie używać tego słowa, ale no cóż). Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Widać ogromną pracę włożoną w przygotowanie imprezy (na stadionie znajdował się piasek wysypany z 440 ciężarówek- z którego został usypany tor). Po torze uwijają się pracownicy i minikoparki, dokonują ostatnich poprawek. Jeszcze tylko kilkanaście minut.

Impreza zaczyna się około 20:15 od rozgrzewki......na tor wjeżdżają pierwsi motocykliści i rozgrzewają publikę do czerwoności akrobacjami wykonywanymi w czasie kilkunastometrowych skoków (słyszę miedzy innymi wow, o skubany, ja pie.....,o kur....)Wnioskuje,że im się podoba :) Po wstępie zaczyna się właściwa zabawa.

Do walki o zwycięstwo w dzisiejszych zawodach staje 7 zawodników, niestety kontuzji w czasie kwalifikacji uległ Andre Villa, który jest na 3 miejscu w kwalifikacji generalnej.

Lista startowa to:

  • Nate Adams (USA)

  • Dany Torres (ESP)

  • Eigo Sato (JPN)

  • Javier Villegas (CHL)

  • Maikel Melero (ESP)

  • Petr Pilat (CZE)

  • Adam Jones (USA)

Rywalizacja trwa przez 3 rundy w której najsłabsi zawodnicy odpadają, aż zostaje tylko najlepsza dwójka. O przejściu do kolejnej rundy decyduje pięciu sędziów, którzy oceniają poszczególnych zawodników wg. następujących kryteriów: różnorodność trików, stopień trudności i wykonanie , styl, wykorzystanie toru oraz widowiskowość i reakcja widzów.

W czasie przerw między rundami zaskakują Nas nie tylko wspaniali mistrzowie freestyle, ale na tor najpierw wjeżdża oficjalny motor Rajdu Dakar Orlen Teamu, a także terenowy Touareg, który pokazuje swoje możliwości skoków i nie ustępuje motocyklistom. Jest Szow.

I TU NIESPODZIANKA, kto wysiada z samochodu? ADAM MAŁYSZ- i teraz po raz pierwszy i ostatni tłum ogarnęła euforia (prowadzący imprezę nie miał charyzmy by porwać publikę).Pan Adam zapytany jakby jednym słowem określił uczestników rywalizacji odpowiedział - WARIACI.Wielki szacun dla Adama Małysza,za to że jest z Nami. Była jeszcze jedna atrakcja w czasie przerwy,ale nie porwała Ona Mnie,więc ją przemilczę.

Wracając do zawodów, walka miedzy najpierw ósemką, potem czwórką nie była wyrównana. Widać było różnicę w stylu, umiejętnościach i doświadczeniu poszczególnych zawodników. Przede wszystkim było to widoczne w realizacji akrobacji od ''najprostszych do naprawdę skomplikowanych''

Akrobacje

W finale znaleźli się Wspaniali David Torres z Hiszpani oraz Nate Adams z Usa. Po bardzo wyrównanej walce, zwycięzcą został Nate Adams zdobywając 100 punktów, nagrodę za najlepszy trick zdobył David Torres a trzecim miejscem nagrodzony został Eigo Sato z Japonii, który moim zdaniem spisał się świetnie i będzie mocny w ostatniej edycji tegorocznego Redbulla w Australii. Poza tym szacun dla Niego za zdolności aktorskie (zawodnik sumo w jego wykonaniu,to pełna rewelka i będę to wspominał bardzo długo.)

Po wręczeniu nagród, nastąpiło standardowe oblewanie się szampanem i ogólna radość.
Miło było żyć tą atmosferą ,przez około 2,5 godziny. Impreza naprawdę świetna,chociaż organizatorzy nie uniknęli pewnych niedociągnięć.

Na następna imprezę życzyłbym sobie:

-prowadzącego,który porwie tłum
-lepszego nagłośnienia (czasami szwankowało)
-równości w czasie przepuszczania przez bramkę
-takiej samej lub lepszej pogody( gdyby padało imprezy by nie było)
-żeby Mnie pokazali w telewizji :)
-brak góralskiego techno na imprezie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz